Dziś jest jakiś obłędny dzień. Spać nie mogę, czytać nie mogę, uczyć się, rzecz jasna, nie mogę. Mam serce w kawałkach, rozbite jak szklany bibelot, który nierozsądnie postawiłam na najwyższej półce chwiejnego regału. Wystarczyło, że ktoś zajęty swoimi sprawami, nieuważnie, a może po prostu bezmyślnie szturchnął mebel albo oparł się łokciem zagapiony w telewizor. Szklane serce zachwiało się ostrzegawczo, a wobec braku czyjejkolwiek reakcji, skoczyło w dół w samobójczym,desperackim geście. A teraz jego ostre fragmenty wbijają się w moje płuca przy każdym głębszym oddechu.
Chyba z powodu tego bólu, dopadł mnie nastrój bardzo melancholijny. Wzięłam do ręki dawno zapomniane zeszyty, pełne smutnych historii, ociekające po prostu najróżniejszymi emocjami, przeżyciami, wydarzeniami z mojej własnej przeszłości. Lubię je od czasu do czasu przelądać: po kilku latach, czasem nawet już po kilku miesiącach czyta się tę dziwną opowieść już nie jak własną, ale kogoś bardzo dobrze znanego, bliskiego, a jednak odrębnego. Kogoś o duszy pokrewnej, ale nie do końca zrozumiałej. Jakby najlepszego przyjaciela, którego bóle przeżywamy razem z nim, rozumiemy na tyle dobrze na ile da się rozumieć drugiego człowieka.
I tak zakopana w słowach z przeszłości, odkryłam mój ulubiony cytat z Irvinga ("Regulamin tłoczni win").
"Najtrudniej pogodzić się z tym, że z upływem czasu ludzie, którzy tak wiele kiedyś dla nas znaczyli, wyłaniają się z mroków zapomnienia ujęci w cudzysłów."
Tyle razy zastanawiałam się co to oznacza "ujęci w cudzysłów". Już nie ci sami? Już nie przyznajemy się do nazw, które tym ludziom kiedyś nadaliśmy? Nie przyznajemy się do własnych słów? Umiejszamy ich rolę? Przypisujemy je komuś innemu? Albo chociaż jakiemuś dawnemu "ja"? Niezwykłe jak człowiek sam dla siebie jest nieprzewidywalny. Nie panuje nad własną wolnością, ta wolność go przerasta i czyni nieprzewidywalnym dla samego siebie (Myśliwski).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz