"Słowa mogą być jak promienie Roentgena; jeśli używać ich właściwie, przenikną wszystko. Czytasz i słowa cię przeszywają."
Aldous Huxley

piątek, 9 kwietnia 2010

Studium kobiety.

Mężczyźni marudzą, że tak mają ciężko, bo muszą się mordować z nami całe życie. Po czym szybko dodają, że bez nas z pewnością nie przeżyliby ani jednego dnia, co stanowi jeszcze większy dramat całego ich gatunku. To Wielkie Niezrozumienie między modelową kobietą, a jej mniej doskonałym pierwowzorem, czyli modelowym mężczyną, rozstrząsają od wieków pokolenia zafascynowanych tym zjawiskiem poetów, naukowców, pisarzy, socjologów, psychologów, seksuologów, duchownych, feministek, felietonistów i wróżek. Wielkie Niezrozumienie w telegraficznym skrócie i niedopuszczalnym uproszczeniu ma polegać na tym, że mężczyzna to człowiek prosty, łatwy w użyciu, przewidywalny i przyjazny środowisku. Kobieta natomiast stanowi Tajemnicę. Jest labiryntem myśli, plątaniną uczuć i emocji, trąbą powietrzną, która z natury wszystko przewraca do góry nogami i odchodzi pozostawiając gruzy. No i pewnie, że nie jest łatwo żyć w takim towarzystwie istotom, dla których wszystkie barwy świata to czerwony, zielony, żółty albo niebieski, a słowo "tak" zawsze znaczy tylko i wyłącznie zgodę. Ale czy ktoś kiedykolwiek zastanowił się nad tym jak trudno jest żyć człowiekowi, który sam jest kobietą? Życie obok kobiety pod względem poziomu trudności nie może przecież równać się życiu z kobietą w środku
Żeglarza, którego domem jest okręt, na codzień otacza woda. Musi z nią żyć i znosić jej liczne kaprysy. Nie potrafi jednak obejść się bez niej. Kocha ją, podziwia za jej piękno, tajemnoczość i potęgę. Ale jednocześnie boi się jej, a strach ten wynika z niewiedzy, jakie wspaniałe bogactwo barw i dźwięków, pięknych i złowrogich stworzeń oraz nieodgadnionych, silnych prądów kryje się pod jej powierzchnią. Potężna woda, czasem cicha, spokojna i kojąca, a czasem wściekła i niszczycielska wyznacza tryb życia żeglarza. A ona? Ona sama? Czy żyje według własnych reguł? Czy jest zimną i metodyczną panią swoich szaleństw? 

A może jest tak, że ta wszechwładna, ta trudna, ta piękna w swej zagadkowości, rozdzierana jest od środka mocą własnych sprzeczności?...


"(...) zamiast miłosnego uniesienia ogarnęła ją odchłań rozczarowania. W jednej sekundzie obajwił jej się w całej okazałości ogrom własnej pomyłki i przerażona zadała sobie pytanie, jak mogła przez tyle czasu, z takim okrucieństwem nosić w sercu podobną chimerę. (...)chciał iść za nią, ale ona wymazała go ze swojego życia jednym ruchem ręki. -Nie - powiedziała. - Proszę zapomnieć."

"Miłość w czasach zarazy", Gabriel Garcia Marquez



I trochę z innej beczki, choć z tej samej powieści:
"(...) symptomy miłości są identyczne z objawami cholery."

"(...) słabeusze nigdy nie wejdą do królestwa miłości, bo jest to królestwo bezlitosne i okrutne, (...) kobiety oddają się wyłącznie mężczyznom o zdecydowanym charakterze, bo tylko tacy dają im poczucie bezpieczeństwa, (...)"



Nie jestem feministką, tylko się droczę. Pół żartem, pół serio;)